Kilka minut później Omar wprowadził starca, owiniętego w grubą, ciemną galabiją z tradycyjnym turbanem na głowie. Ponieważ na dworze wiał silny wiatr, to zasłonił twarz chustą, która chroniła go przed ostrym piaskiem. Spod niej patrzyła na Wolfa para starych, pożółkłych oczu.
— To mój ojciec. — Omar pomógł mu usadowić się naprzeciwko Wolfa. — Musisz zwracać się do niego głośno. — Popukał się w ucho, dając mu do zrozumienia, że ojciec słabo słyszy.
Gdy starzec odsunął chustę, Wolf zobaczył prawdziwą twarz człowieka pustyni. Skóra poorana głębokimi bruzdami, przypominającymi koryta wyschniętych rzek i liczne blizny, świadczące o burzliwym życiu. Była jak karta pamiętnika, na której ktoś próbował spisać wszystkie wydarzenia z całego życia.