Karl Wolf spojrzał w swoje odbicie w lustrze. „Nie najgorzej” — pomyślał, odgarniając do tyłu gęste blond włosy. Rana, jak zwykle zagoiła się szybko. Zdjął opatrunek i wszedł pod prysznic. Na koniec wykonał swój rytuał hartowania ciała, odkręcając na przemian gorącą i zimną wodę. Pobudzony do życia wrócił nagi do pokoju, po drodze włączając radio. Z głośnika popłynęła melodia I Want To Hold Your Hand zespołu z Anglii, który właśnie robił zawrotną karierę.
Z szafy wybrał błękitną koszulę. Odkąd pamiętał, nigdy nie nosił ubrań z krótkimi rękawami. To dlatego, że nie lubił pytań o szpecącą bliznę na prawym przedramieniu, która z czerwonymi dziurkami po bokach wyglądała jak wijąca się stonoga. Matka wyjaśniła mu, że to pamiątka po złożeniu otwartego złamania z dzieciństwa, ale on tego nie pamiętał.
Po chwili zastanowienia dobrał do koszuli rozszerzane u dołu niebieskie dżinsy. Czegoś mu jeszcze brakowało. Zegarek. Zapiął pasek i potrząsnął energicznie lewą dłonią, żeby dopasował się do nadgarstka.