Klasztor Św. Katarzyny
26 września 2019
Kair
26 września 2019
Klasztor Św. Katarzyny
26 września 2019
Kair
26 września 2019

Miasto Umarłych

Fragmenty

Kilka akapitów z Wolfa, pierwszego tomu powieści Łzy Boga.

Godzinę później wjechali do najdziwniejszej dzielnicy w centrum Kairu, pod wzgórzami Mokattan. I gdyby Ahmed nagle nie zaczął gestykulować, Wolf w ogóle nie zorientowałby się, że wjechali na teren nekropolii. Miasto Umarłych, było bowiem w posiadaniu żywych. Między grobami powstał, rozciągający się na kilka kilometrów slums, wypełniony po brzegi ludźmi.

Hassan zwolnił i ostrożnie kluczył piaszczystymi dróżkami, wzdłuż których narosły parterowe, z rzadka jednopiętrowe budynki. Choć określenie ich mianem budynków było nadużyciem. W dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach były to grobowce, do których przykleiły się odrapane ściany dobudówek. Wolf z perspektywy samochodu nie dostrzegł dachów, które w tym pozbawionym deszczu klimacie, były zazwyczaj płaskie. O ile w ogóle były. W oczy rzucały się okiennice i kraty, za którymi mieszkańcy chronili swój skromny dobytek przed złodziejami.

— Hassan, proszę powiedz mi, że ci ludzie tu nie mieszkają — powiedział na widok matki z dzieckiem na ręku, stojącej przed odrapaną ścianą, pośród zapadniętych grobów. Wolf obejrzał się za ludźmi stojącymi w kolejce do sklepu i dodał. — To niewiarygodne.

— O, tu są jeszcze szkoły, zakłady usługowe i wszystko to, co jest potrzebne do życia dwóm milionom ludzi, którzy tu mieszkają. 

Przez otwarte okno dostrzegł dwóch pomarszczonych Arabów, siedzących przed lepianką, której dach stanowiły żerdzie z gałęzi pokryte liśćmi. Na lepiankach wzniesionych z wypalonych na słońcu cegieł, dostrzegł resztki zielonej i niebieskiej farby. Ulubione kolory faraonów. Otuleni w galabiję, bosonodzy tubylcy na chwilę przerwali dyskusję i wypuszczając kłęby dymu z tlącej się sziszy, przypatrywali się białemu nieznajomemu, który wtargnął na ich teren. Wolf mógłby się założyć, że pokrzywiona ławeczka zbita z drewnianych fragmentów drzew i desek, pochodziła z okresu, kiedy budowano piramidy w Gizie.




Od autora

Na zabytkowych cmentarzyskach przyklejonych do centralnej części Kairu i wzgórz Mokattan żyje według egipskich danych ponad dwa miliony ludzi. To około 10 proc. ludności aglomeracji kairskiej – największej w Afryce i w świecie arabskim.

To dzielnice biedoty i opinia, że „miasto umarłych” to bardzo niebezpieczne miejsce spowodowała, że cudzoziemcy niezwykle rzadko tam zaglądają.

Inni mieszkańcy Kairu też omijają to miejsce szerokim łukiem. Milionowe slumsy to nic nadzwyczajnego we współczesnym świecie, ale fakt, że powstały na cmentarzu i przybrały tak gigantyczne rozmiary, to ewenement na skalę światową. Nie ma w tym jednak przypadku. Egipt ma ropę, gaz, złoto, najcenniejsze starożytne zabytki, Nil, Kanał Sueski, Morze Czerwone i Śródziemne, ale mimo tego duża część ludności żyje w skrajnej biedzie.

Największe szanse, by się utrzymać, coś zarobić, są w Kairze. W śródmieściu. Bez pieniędzy też trzeba gdzieś mieszkać. Wielkie cmentarzyska okazały się ku temu idealne.

Z pomocą przyszła też ich zabytkowa architektura. Małe budynki, w których znajdują się grobowce, dzisiaj służą za mieszkania. Do grobowców nieraz dobudowano nowe pomieszczenia. Z miasta pociągnięto prąd i wodę. Nielegalnie i za darmo.

Są sklepiki, bary, punkty usługowe, komunikacja publiczna, a nawet szkoły. Mieszkańcy zajmują się handlem, usługami, drobnymi pracami wykonywanymi w mieście, zbieraniem surowców wtórnych, poszukiwaniem jedzenia, żebraniem, kradzieżami.

To wszystko umożliwia bliskość centrum Kairu. Gdyby nie ta lokalizacja, „miasta umarłych” by nie było. A tak naprawdę miasta żywych w mieście umarłych.








Dla części Egipcjan mieszkańcy „miasta umarłych”, to nie są jednak zwykli biedacy, tylko oszuści, którzy nie tylko zakłócają spokój umarłych, ale nie płacą podatków i kradną wodę oraz prąd. Przy okazji nierzadko niszczą grobowce i czynią z tego terenu wysypisko śmieci.

Wyprowadzić stąd się jednak nie chcą. Dobrze im tu, zwłaszcza, że wielu z nich jest z tym miejscem mocno związanych emocjonalnie. Żyją w grobowcach swoich przodków.

Władze miejskie próbowały w przeszłości rozwiązać ten problem, jednak do bloków na przedmieściach mieszkańcy slumsów nie chcieli się wprowadzić. Byłoby to dla nich równoznaczne z utratą źródeł utrzymania, jakie zapewnia bliskość centrum.

A dzisiaj, gdy liczba ludności żyjącej na cmentarzach przekroczyła 2 mln, nie ma pomysłu jak rozwiązać ten problem. Zresztą można odnieść wrażenie, że wszyscy pogodzili się z sytuacją. I lepiej jej nie zmieniać

Tak mogłoby wyglądać miejsce, w którym Wolf znalazł Manfreda Millera.

Grafika własna. Źródła i inspiracje.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Daniel Olszewski

Daniel Olszewski

autor

I will be back soon

Daniel Olszewski
Hej,
jeżeli akurat nie pracuję, to postaram się szybko odpowiedzieć.
Wyślij wiadomość lub zadzwoń
chat