Wraz z rozpoczęciem sezonu turyści rozpoczęli szturm na Wiedeń. Lekceważąc przepisy ruchu drogowego, zmusili kierowcę Reimera do ostrożniejszej, a tym samym wolniejszej jazdy. Wolf znał centrum, bo tutaj znajdowała się jego uczelnia. Nigdy nie zwrócił specjalnej uwagi na Pałac Kinskich i nie było w tym nic dziwnego. Ot kolejny mieszczański pałac niewiele różniący się od dziesiątków innych w mieście. W pamięci zapadł mu wyłącznie barkowy portal, a właściwie to rzeźby podtrzymujące tympanon. Może dlatego, że przypominały mu Kariatydy z Akropolu? Teraz, gdy powoli podjeżdżali, dostrzegł rytmiczną symetrię białych pilastrów przyklejonych do żółtej fasady i kwiecisty herb nad wejściem. Elewacja wyglądała imponująco, zwłaszcza w świetle miejskich latarni, które ożywiało twarze alabastrowych postaci.
Limuzyna przecisnęła się przez wąską bramę i zatrzymała się w niej. Drzwi samochodu otworzył dystyngowany majordomus ubrany w stylowy frak, spod którego wystawała bordowa kamizelka. Wolf dostrzegł na jego dłoniach białe, atłasowe rękawiczki. Gdy wysiedli, kierowca wjechał na niewielki dziedziniec i zaparkował na szarym bruku.