— Sasza — wtrącił się Oskar. —Twój sygnet jest gówno wartą, pozłacaną podróbką.
Zanim Sasza zdążył odpowiedzieć, Pierścień ponownie wylądował wewnątrz szklanego kufla, tym razem stojącego przed Rosjaninem. Wolf widział zdziwienie rysujące się na jego twarzy. Gdy już zrozumiał, że Pierścień nie zatonie, wyjął go i podniósł na wysokość oczu. Dopiero teraz Wolf przyjrzał się Saszy bliżej. Był odrażający. Niski, grubawy troll, z krótkimi, wręcz dziecięcymi rączkami. Głowa, przypominająca kształtem globus, obdarzona była dwoma odstającymi uszami, między którymi tkwił ogromny czerwony nos. Cała twarz z siecią popękanych naczynek przypominała skórę dojrzałego pomidora. Na pierwszy rzut oka widać było, że Sasza nie wylewał za kołnierz.
— Skąd go wziąłeś? — zadrwił z niego Oskar. — Z odpustu pod kościołem?